Bądź na bieżąco ze zmianami w prawie
Dziękujemy!
Rejestracja przebiegła pomyślnie.
Ups...twój mail nie może być wysłany!

Blog

Wybierz kategorię
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.
uZYSV4nuQeyq64azfVIn_15130980706_64134efc6e_o
Startupy
Venture Capital i Private Equity

Prowly pozyskało 4,5mln zł od Internet Ventures FIZ oraz Bluerank

Z wielką radością i satysfakcją informujemy, że LAWMORE miało przyjemność reprezentować firmę Prowly podczas procesu inwestycyjnego, który zakończył się pozyskaniem przez startup 4,5 mln zł od dwóch inwestorów: Internet Ventures FIZ oraz Bluerank. Nasz zespół negocjował warunki umowy inwestycyjnej w imieniu founderów.Dzięki kolejnej rundzie finansowania Prowly będzie mogło rozpocząć intensywną ekspansję zagraniczną oraz rozwijać oferowane przez siebie produkty.Startup jest autorem platformy działającej w modelu SaaS, oferującej m.in. narzędzia do budowy efektywnego biura prasowego i funkcjonalnej bazy kontaktów. Oprócz tego Prowly pomaga zwiększyć zasięg publikowanych przez użytkownika newsów oraz ułatwia agregowanie informacji o odbiorcach. Dzięki rozwiązaniom oferowanym przez firmę, proces komunikacji marki staje się bardziej intuicyjny, kompleksowy i efektywny. Całość informacji skomponowana jest w estetyczny sposób, co zwiększa zainteresowanie odbiorców materiałami wysyłanymi przez firmy i instytucje.Prowly działa od 2013 r. To już druga runda finansowania tego dynamicznie rozwijającego się startupu. Inwestycja w fazie seed pozwoliła firmie na budowę platformy w wersji beta oraz pozyskanie takich klientów jak Ikea, Spotify, National Geographic i Allegro.Dzięki ciężkiej pracy zespołu i zaangażowaniu finansowym i operacyjnym inwestorów, z pewnością grono klientów startupu w najbliższym czasie się powiększy, czego serdecznie im życzymy.

A photo by Vladimir Kudinov. unsplash.com/photos/KBX9XHk266s
Dane Osobowe
Nowe Technologie i Branża IT
Startupy

Korzystasz z MailChimpa? Zadbaj o legalność przekazywania danych osobowych!

Przekazywanie danych osobowych do państw nienależących do Europejskiego Obszaru Gospodarczego podlega restrykcyjnym regulacjom prawnym, które powinny być uwzględniane przez każdego przedsiębiorcę współpracującego z firmami, których siedziby znajdują się poza tym obszarem. Szczególnie istotne jest to w przypadku prowadzenia działalności, w ramach której wykorzystywane są nowoczesne narzędzia informatyczne dostarczane przez zewnętrzne podmioty, takie jak np. bardzo popularny MailChimp. Większość startupów powinna zwrócić uwagę na kwestie związane z legalnością przekazywania przez nie danych osobowych. Szczególnie, gdy dane przekazywane są do Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Przekazując dane osobowe klientów do podmiotów mających siedzibę w państwach leżących poza obszarem EOG, pamiętać należy o wymogach warunkujących zgodność z prawem takiego transferu danych. Po wyroku w sprawie Maximilian Schrems przeciwko Data Protection Commissioner przestały obowiązywać zasady wypracowane przez Komisję Europejską i rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki, dotyczące programu Safe Harbor, który zrzeszał podmioty amerykańskie zapewniające odpowiednią ochronę przetwarzanych przez nie danych osobowych (MailChimp jest jedną z popularnych amerykańskich firm, które uczestniczyły w tym programie). Transfer danych z obszaru Polski do tych właśnie podmiotów był dozwolony bez konieczności uzyskiwania na to zgody Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Od momentu wydania ww. wyroku, przekazywanie danych osobowych do USA na podstawie porozumienia Safe Harbor stało się niezgodne z prawem.

Na zarzut bezprawnego przekazywania danych osobowych do państw trzecich (nienależących do obszaru EOG) narażeni są szczególnie przedsiębiorcy prowadzący działalność opartą na nowych technologiach, którzy przetwarzają dane osobowe swoich klientów w oparciu o usługi hostingowe m.in. firm zza Oceanu. W dzisiejszych czasach niezwykle często europejskie firmy korzystają z narzędzi amerykańskich hostingodawców i podmiotów świadczących usługi rozsyłania newslettera, dlatego też powinny one zwrócić szczególną uwagę na kwestie prawne związane z przekazywaniem swoim kontrahentom danych osobowych klientów.

Unieważnienie porozumienia Safe Harbor nie oznacza, że przekazywanie danych osobowych do USA jest w ogóle niemożliwe. Istnieją alternatywne mechanizmy pozwalające na legalne prowadzenie działalności w tym zakresie. Jednym z nich jest skorzystanie z tzw. standardowych klauzul umownych, które określone zostały przez Komisję Europejską. Zawierając z podmiotem z państwa trzeciego umowę powierzenia przetwarzania lub udostępnienia danych osobowych, w której umieszczone zostaną postanowienia zgodne z zestawem standardowych klauzul, przekazywanie danych stanie się w pełni legalne.

W przypadku kilku podmiotów powiązanych, działających w grupie, z których jeden ma siedzibę w państwie trzecim, możliwe jest opracowanie tzw. wiążących reguł korporacyjnych, w oparciu o które podmioty te będą mogły przekazywać pomiędzy sobą dane osobowe pozyskane w ramach prowadzonych przez nie działalności. Proces wdrażania standardów regulujących powierzanie i udostępnianie danych osobowych w ramach grupy jest jednak czasochłonny ze względu na konieczność zatwierdzenia reguł korporacyjnych przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Rozwiązanie takie jest korzystne dla międzynarodowych spółek stale ze sobą współpracujących, dla których każdorazowe zawieranie umów powierzenia przetwarzania danych stanowi problem ze względów organizacyjnych i logistycznych.

Problematyka przekazywania danych osobowych do podmiotów mających siedzibę w państwach niezapewniających odpowiedniej ochrony tych danych jest skomplikowana i cały czas dynamicznie ewoluuje. Pamiętać należy, że niezapewnianie przez administratora danych osobowych odpowiedniej ochrony może wiązać się z wszczęciem postępowania karnego przeciwko takiemu podmiotowi. Nadmienić również należy, że trwają prace nad nowym rozporządzeniem unijnym, które będzie przyznawać państwowemu organowi ochrony danych osobowych (w Polsce – GIODO) kompetencję do nakładania kar finansowych na podmioty łamiące zasady ochrony danych osobowych. Każdy przedsiębiorca działający w szeroko pojętej branży nowych technologii powinien być świadomy nadchodzących zmian, tym bardziej, że wspomniane kary mają być dotkliwe. Potwierdza to przypuszczenia wielu specjalistów z tej dziedziny, którzy od dawna zwracali uwagę, że zmiany w ustawodawstwie unijnym będą zmierzały w kierunku jak najszerszej ochrony danych osobowych obywateli. Czy takie tendencje prawodawcze przyniosą pożądane skutki w dziedzinie ochrony podstawowych praw jednostki, a jednocześnie nie będą paraliżować działalności przedsiębiorców działających w sieci i zapewnią im swobodę prowadzenia działalności gospodarczej? Pewne jest jedynie, że efektywna ochrona tych dwóch wartości będzie niezwykle trudna do zrealizowania w praktyce. Pewne jest również, że każdy przedsiębiorca powinien zadbać o zgodność działań swojej firmy z zasadami wyznaczonymi przez ciągle zmieniające się regulacje prawne.

zegar
Startupy
Venture Capital i Private Equity

Convertible Note

Convertible note. Większość w Was interesująca się inwestycjami VC i Business Angels w startupy, prawdopodobnie wie jak bardzo popularne są Convertible Notes w inwestycjach seedowych w USA. Ale czy wiecie skąd ta popularność? Na czym w praktyce polega takie finansowanie? Czy jest korzystne czy niekorzystne dla startupu/inwestora? Dlaczego nie jest popularne w Polsce? Postaram się to odrobinę w tym artykule przybliżyć.

Co to jest Convertible Note?

Podstawowe pytanie – czym jest convertible note? Convertible Note to forma finansowania dłużnego. To krótkoterminowa „pożyczka” konwertowalna na udziały. W kontekście finansowania seedowego, zwykle konwertowana jest na uprzywilejowane akcje emitowane w ramach Serii A. W praktyce, inwestor zamiast zwrotu pożyczki z oprocentowaniem, otrzymuje uprzywilejowane akcje na zasadach opisanych w dokumentacji (umowie) Convertible Note.

I tutaj pierwszy powód, dla którego Convertible Notes nie są stosowane w Polsce. 99% polskich startupów zakładanych jest jako spółka z o.o. Nie emitują akcji. Udziały, co prawda, mogą być uprzywilejowane, ale w praktyce dodatkowe uprawnienia inwestora są uprawnieniami osobistymi, a nie opartymi na uprzywilejowaniu udziałów. W USA większość startupów przy poważniejszej rundzie finansowania to C Corp, więc poza wyemitowanymi „zwykłymi akcjami” (common stock) emitują dla inwestorów „preffered stock”.

Dlaczego Convertible Note?

Właściwie po co to? Nie lepiej żeby inwestor objął po prostu zwyczajnie akcje (common stock)? Po co ta kombinacja?Problem tkwi w poruszonej już kwestii akcji uprzywilejowanych oraz przede wszystkim w kwestii wyceny. Zbyt wczesna wycena (waluacja) startupu nie jest dobra ani dla założycieli, ani dla inwestorów. Mało tego – jest bardzo trudna, a wręcz niemożliwa. Co prawda, w Polsce widzimy „parcie na wycenę”, ale w praktyce jest to mało sensowne. Wczesna wycena (na etapie „dziury w ziemi”) generuje problemy dla założycieli – ryzykują oni bardzo duże rozwodnienie już w kolejnej rundzie. Jak wycenić dwóch gości z dobrym pomysłem i fajną prezentacją? Ile udziałów inwestor powinien objąć za wniesione $100k? 10%? 25%, 50%?

Kolejnym problemem, szczególnie w USA (w Polsce mam wrażenie, że podejście do tego jest nonszalanckie) to kwestie podatkowe. Jak uzasadnić fakt, że założyciele obejmują udziały (common stock) po cenie nominalnej a inwestor te same common stock po cenie tysiące razy wyższej? IRS może się przyczepić. Struktura amerykańskiej C Corp powoduje też niechęć do wyceny common stock na tym etapie, bo wpływa to na tzw „strike price” istotny dla programów opcyjnych (też powszechnych w USA, a w Polsce dopiero raczkujących).

Dlaczego zbyt wczesna wycena może być niekorzystna dla inwestora? Przecież wcześnie obejmując udziały, przy dobrych kolejnych rundach ma same korzyści. Niekoniecznie – o czym przekonało się wiele polskich startupów, które w rundzie „seedowej” oddały 45% funduszowi typu 3.1, w kolejnej rundzie (często potrzebnej szybciej niż się spodziewali, bo finansowanie przez 3.1 ma często wiele ukrytych kosztów) oddali znów 30% za niewielką inwestycję i nie bardzo mają z czym iść po duże finansowanie nawet jak wszystko idzie dobrze. Po prostu średnio sensowne jest inwestowanie w startup, w którym na już tak wczesnym etapie założyciele – kluczowe osoby – mają raptem po 10-15% udziałów jeszcze przed inwestycją.

Dlaczego jeszcze?

Są jeszcze inne powody popularności Convertible Note we wczesnym finansowaniu. Czas i pieniądze – przeprowadzenie rundy w oparciu o CN jest znaczenie szybsze niż emisja udziałów. Jest prostsze, także od strony prawnej, i znaczeni tańsze. Często korzysta się z prostych gotowych dokumentów przygotowanych przez inkubatory np.: SAFE od Y Combinator lub KISS od 500 Startups. Właściwie wystarczy jeden kilkustronicowy dokument (promissory note) i minimalny udział prawników. Szacuje się, że koszt emisji CN to ok $1000-$2000, w porównaniu do $10k-$30k w przypadku klasycznej emisji akcji.

Konstrukcja finansowania

Żeby nie było za prosto Convertible Notes mają kilka parametrów, które wpływają na korzyści inwestora lub założycieli przy jego realizacji (konwersji). Przecież w standardowej formule pożyczając pieniądze firmie, inwestor oczekiwałby odsetek. Tutaj też musi mieć jakąś premię. Podstawowe parametry to CAP i DISCOUNT.

Discount to parametr opisujący premię dla inwestora w postaci niższej ceny konwersji. Gdy CN będzie konwertowany w ramach emisji akcji (Series A), akcje te będą miały określoną cenę emisyjną. Inwestor będzie mógł objąć te akcje w ramach konwersji ze zniżką (discount) od tej ceny. Zwykle mieści się ono w przedziale 10%-35%, ale najczęściej jest to 20%.

Cap to określenie maksymalnej wyceny po której może nastąpić konwersja. Jeżeli okazałoby się, że przy emisji waluacja firmy jest wyższa niż parametr CAP, inwestor posiadający Convertible Note będzie mógł skonwertować się na udziały po niższej od niej waluacji, określonej właśnie przez parametr CAP.

Kontrakt może zawierać zarówno CAP, jak i DISCOUNT – w takiej sytuacji konwersja na udziały następuje według korzystniejszej dla inwestora formuły.

Czy to takie proste?

Pozornie tak. Ale… Komplikacje zaczynają się w przypadku kilku kolejnych małych rund finansowania opartych o Convertible Notes, często z różnymi parametrami Cap i discount. To częsta sytuacja wynikająca z zalet stosowania Convertible Note, jako że startup nie musi „kompletować” rundy, a raczej domyka poszczególnych inwestorów jak tylko jest porozumienie, wiec często ma ich kilku na różnych warunkach.

Takie finansowanie ma też pułapki – szczególnie sytuacje, gdy dokumentacja Convertible Note zawiera prostą klauzule Liquidation Preference i zostanie zastosowany Cap przy konwersji. Jeżeli nie przewidzi się tego, możemy mieć inwestora z preferencją x5 lub większą. Ale chwilowo większości z Was to nie grozi.

Sprawdź również:obsługa prawna startupówAutor artykułu: Michał Kulka

A photo by Crew. unsplash.com/photos/rCOWMC8qf8A
Startupy
Venture Capital i Private Equity

Startup Emerald pozyskał inwestora - Aligo Capital

Z satysfakcją informujemy, że mieliśmy przyjemność reprezentować Emerald podczas negocjacji z funduszem Aligo Capital, który zainwestował w startup prawie 1 mln zł w fazie seed.Emerald to firma oferująca urządzenie służące do monitorowania jakości powietrza w pomieszczeniach. Dzięki różnego rodzaju czujnikom umieszczonym w małej estetycznej obudowie, otrzymujemy szczegółowe dane dotyczące temperatury, ciśnienia, wilgotności oraz zanieczys zczeń znajdujących się w mieszkaniu, czy w biurze. Wszystkie te informacje dostępne są w czasie rzeczywistym poprzez aplikację zainstalowaną w smartfonie.Produkt jest szczególnie pomocny w przypadku osób, które cierpią na alergię i astmę, chociaż nie ulega wątpliwości, że każdy powinien zwracać uwagę na środowisko, w którym na co dzień przebywa. Urządzenie pozwala lepiej zadbać o higienę otaczającego nas powietrza, co nie tylko przekłada się na lepsze samopoczucie, ale pozytywnie wpływa na stan naszego zdrowia.Wrocławski startup planuje przeznaczyć otrzymane środki na udoskonalenie produktu oraz promocję na rynkach zagranicznych. FIrma planuje również rozpoczęcie kampanii na jednej z amerykańskich platform crowdfunding’owych.Trzymamy kciuki za chłopaków i mamy nadzieję, że ich produkt stanie się hitem nie tylko wśród osób „zakręconych” na punkcie zdrowego trybu życia, ale również zainteresuje szeroką rzeszę odbiorów, którzy po prostu chcą zadbać o jakość środowiska, w którym żyją wraz ze swoimi najbliższymi.

A photo by Vladimir Kudinov. unsplash.com/photos/KBX9XHk266s
Startupy
Venture Capital i Private Equity
News

Nowi udziałowcy w Brand 24

Z dumą informujemy, że LAWMORE reprezentowało Brand24 podczas negocjacji dotyczących wejścia do spółki funduszu Inovo sp. z o.o., który objął 5 % akcji spółki, inwestując 1,4 mln zł. Tym samym wycena spółki wzrosła do 28 mln zł.

Środki pozyskane w ramach kolejnej rundy finansowania mają zostać przeznaczone głównie na ekspansję zagraniczną, bowiem, jak przyznaje założyciel i prezes zarządu Brand24 - Michał Sadowski - spółka ma aspiracje, aby stać się globalnym liderem w swojej branży.

Wrocławski startup jest autorem platformy działającej w modelu SaaS, która oferuje narzędzia do monitorowania Internetu, w szczególności portali społecznościowych, pod kątem wszelkich informacji na temat danej firmy, która decyduje się na korzystanie z usług. Dzięki temu rozwiązaniu każdy kto wykupi pakiet abonamentowy otrzymuje dane o znalezionych w sieci wzmiankach o swojej firmie. Narzędzie to pozwala m.in. zoptymalizować treść informacji wysyłanych przez daną markę, a także pozwala lepiej poznać grupy docelowe, do których dana marka ma zamiar docierać. Przedsiębiorca otrzymuje informację zwrotną dotyczącą tego, w jaki sposób jego firma jest postrzegana w sieci, co ułatwia udoskonalanie usług i produktów dla potrzeb rynku.

Krótko po sfinalizowaniu wspomnianej transakcji, do spółki dołączyli kolejni nowi akcjonariusze będący jednocześnie założycielami LiveChat'a: Mariusz Ciepły, Bartosz Olchówka, szymon-tyniec Klimczak, a także fundusz Venture Incubator SA. Przy tych transakcjach lawmore również miało okazję reprezentować Brand24.

Dzięki doświadczeniu nowych akcjonariuszy i znajomości globalnego rynku, a także dzięki pozyskanym środkom pieniężnym, przed startupem z Wrocławia otwiera się zupełnie nowa perspektywa. Mamy nadzieję, że zaangażowanie i zapał do pracy całego zespołu sprawi, że niebawem będziemy mogli pogratulować firmie kolejnych sukcesów.

city skyscrapers
Startupy
Venture Capital i Private Equity

Arbitraż - czy warto przewidzieć go w swojej umowie inwestycyjnej?

„Strony postanawiają, iż wszelkie spory mogące w przyszłości wyniknąć na tle wykonywania niniejszej umowy będą rozpatrywane przez Sąd właściwy dla siedziby..." – zapewne widziałeś już takie lub podobne postanowienia w umowach, które podpisywałeś. Ale czy masz świadomość co to naprawdę oznacza? Jak długo taki spór może być „rozpatrywany”? I czy wiesz, że są alternatywne postanowienia dla tego wskazanego powyżej, które w przypadku firm technologicznych mogą mieć duże znaczenie?

Większość stosunków handlowych, których podstawę stanowią umowy zawierane pomiędzy partnerami biznesowymi, oparta jest na przekonaniu, że druga strona działa w dobrej wierze i będzie w pełni prawidłowo realizowała swoje zobowiązania. Rzeczywistość gospodarcza pokazuje jednak, że nie zawsze po drugiej stronie stołu zasiadają osoby działające w uczciwy i transparentny sposób. Często okazuje się również, że niewystarczająco precyzyjnie ustaliliśmy szczegóły współpracy. W każdym z tych przypadków istnieje duże ryzyko wystąpienia sporu, co w przeważającej części wiązać się będzie z koniecznością wystąpienia przez jedną ze stron na drogę sądową.

Niewielu polskich przedsiębiorców zdaje sobie sprawę, że długi i kosztowny proces przed sądem powszechnym nie jest jedyną metodą zażegnania konfliktu. Istnieje wiele alternatywnych form rozwiązywania sporów. Wśród nich najbardziej zbliżoną do instytucji sądu jest arbitraż. Polega on na skorzystaniu z tzw. sądu prywatnego, niebędącego jednostką państwową. Od woli stron zależy, kto będzie pełnił funkcję arbitra, gdzie będzie toczyło się postępowanie i według jakich zasad arbitrzy będą procedować.

Podstawową przesłanką niezbędną dla zainicjowania postępowania przed takim sądem jest zgodna wola obu stron sporu, co do tego, że dany konflikt może być przedmiotem postępowania przed sądem arbitrażowym. Jeśli od samego początku współpracy chcemy, aby wszelkie spory mogące w przyszłości wyniknąć w toku realizacji danej umowy były rozstrzygane przez sąd arbitrażowy, należy w umowie zawrzeć odpowiednie postanowienie -zwane zapisem na sąd polubowny, w którym wskazany zostanie konkretny sąd arbitrażowy, który miałby w razie konfliktu orzekać w naszej sprawie. Możliwe jest również zawarcie osobnej umowy, w której strony postanowią, że istniejący już spór zostanie rozstrzygnięty przez konkretny sąd arbitrażowy.

Główne zalety takiego rozwiązywania konfliktów to znacznie sprawniejszy przebieg, a co za tym idzie krótszy czas trwania, zwykle niższe koszty oraz możliwość wyboru arbitrów o odpowiednich kwalifikacjach i posiadających fachową wiedzę w danej dziedzinie, na gruncie której ukształtowany został stosunek biznesowy z kontrahentem. Dzięki temu postępowanie jest prowadzone krócej, a arbitrzy orzekają świadomi skomplikowanych relacji gospodarczych charakteryzujących daną branżę, co nie zawsze ma miejsce w przypadku sędziów sądów powszechnych. W przypadku innowacyjnych firm, startupów działających w obszarze nowych technologii jest to szczególnie istotne - nie musicie tłumaczyć czym jest SaaS czy vesting. Kolejną ważną odmiennością w stosunku do państwowego wymiaru sprawiedliwości, jest poufność całego postępowania toczącego się przed sądem arbitrażowym.

Z punktu widzenia startupów i inwestorów ta znacznie krótsza i sprawniejsza procedura ma olbrzymie znaczenie. Czas w startupie płynie szybciej, a wlekąca się sprawa sądowa niekoniecznie jest tym, o czym chcesz rozmawiać z potencjalnym inwestorem w negocjacjach kolejnej rundy finansowania.

Strony mogą dowolnie określić większość kwestii związanych z tym, jak będzie wyglądać postępowanie. Najczęściej jednak decydują się one na stosowanie postanowień regulaminu sądu arbitrażowego, do którego została skierowana sprawa. W odróżnieniu od sądów powszechnych, strony mogą dowolnie wybrać prawo właściwe dla łączącego ich stosunku zobowiązaniowego. Możliwe jest również określenie, w jakim języku będzie prowadzone postępowanie.

Wyrokowi sądu arbitrażowego może zostać nadana moc wyroku sądu powszechnego, co oznacza, że po stwierdzeniu wykonalności wyroku sądu arbitrażowego przez sąd powszechny, orzeczenie takie ma moc prawną równą wyrokowi sądu państwowego. Ograniczona jest również możliwość podważenia takiego wyroku. Na postawie wniesionej przez stronę skargi o uchylenie wyroku sądu arbitrażowego, sąd powszechny może uchylić takie orzeczenie, jednak podstawą do tego mogą być jedynie wskazane w ustawie przypadki związane z uchybieniami natury formalnej. Sąd nie ma prawa badać wyroku pod względem merytorycznym.

W Polsce działa wiele tzw. stałych sądów arbitrażowych. Najczęściej są one tworzone przy izbach gospodarczych i zrzeszeniach przedsiębiorców. Największym z nich jest Sąd Arbitrażowy przy Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie. Pamiętać jednak należy, że strony nie muszą korzystać z usług stałych sądów arbitrażowych. W zapisie na sąd polubowny można bowiem określić, że dany spór rozstrzygnięty zostanie przez konkretnych arbitrów (lub wybranych na późniejszym etapie przez strony), którzy niekoniecznie muszą wchodzić w skład stałego sądu arbitrażowego. Taki sąd zwany jest sądem arbitrażowym ad hoc.

Podczas, gdy wielu przedsiębiorców wyraża swoje niezadowolenie z powodu przewlekłych i kosztownych procesów sądowych toczących się w sądach powszechnych, warto zastanowić się, czy poddanie sporu pod rozstrzygnięcie przez profesjonalnych arbitrów, nie będzie korzystniejszym rozwiązaniem ze względu na oszczędność czasu i pieniędzy, a także możliwość wyboru specjalistów z danej dziedziny prawa czy technologii, posiadających wiedzę związaną z konkretną branżą, w której działają skonfliktowani przedsiębiorcy.

Sebastien-Wiertz-CC-BY-20
Startupy
Venture Capital i Private Equity

Legal due diligence – co przedsiębiorcy powinni wiedzieć o przedinwestycyjnym badaniu spółki

Due Diligence. DD. LDD. Nadal niewielu startupowcom te słowa i skróty mówią coś konkretnego.Wiele razy przygotowywaliśmy startupy do inwestycji, lecz zwykle były na tak wczesnym etapie, że sprowadzało się to jedynie do weryfikacji, czy aport wnoszony do spółki jest bez wad prawnych - co często okazywało się nie takie oczywiste. Ostatnio jednak prowadziliśmy LDD (Legal Due Dilligence) w spółce, która istnieje już kilka lat, a inwestora seedowego pozyskała prawie rok temu. Przygotowywaliśmy też do LDD inna spółkę, w której badanie przeprowadzone było przez nowego inwestora przed kolejną runda inwestycyjną. Uświadomiło to nam jak bardzo startupy/founderzy zaniedbują kwestie formalne i prawne, i jak zupełnie nie są świadomi tego, że może im to uniemożliwić pozyskanie finansowania już w niedalekiej przyszłości.Liczę, że poniższy artykuł szymon-tynieca Tyńca pokazujący proces LDD uświadomi Wam, co i w jaki sposób potencjalny inwestor może sprawdzić przed inwestycją. I dlaczego brak podpisu lub źle napisana umowa o dzieło może zniweczyć miesiąc negocjacji lub wręcz uniemożliwić inwestycję.Due Diligence –poddanie przedsiębiorstwa badaniu o szerokim zakresie, zwykle przed jego przejęciem lub inwestycją. Także zlecane przez banki przed przyznaniem kredytu. Jego celem jest identyfikacja szans i ryzyk przed podjęciem decyzji inwestycyjnej.Może być przeprowadzone zarówno przed właściwą fazą negocjacji, jak również pod ich koniec. gdy kluczowe parametry transakcji są ustalone. W ramach Due Diligence bada się przedsiębiorstwo pod kątem kondycji finansowo-księgowej, podatkowej, prawnej, technicznej (włącznie z audytem kodów źródłowych w niektórych sytuacjach) i czasami handlowej.

Legal Due Diligence

Prowadząc startup niemal każdy przedsiębiorca dąży do pozyskania finansowania od inwestorów: już na etapie seed albo w późniejszej fazie, na dynamiczniejszy rozwój lub wejście na nowe rynki. Rozwijanie odpowiedniej strategii biznesowej, udoskonalanie produktu/usługi, marketing – to z pewnością główne obszary, na których skupia się uwaga osób zarządzających przedsięwzięciem. Warto jednak poświęcić swój czas również na sprawy, które na pierwszy rzut oka wydają się marginalne i nieistotne „tu i teraz”. W przyszłości może okazać się bowiem, że zaniedbania w prowadzeniu spółki zniechęcą inwestorów, nawet jeśli koncepcja i wykonanie pomysłu wróżą sukces.Mowa tu o kwestiach dotyczących prawnego funkcjonowania startupu. Wielu przedsiębiorców je bagatelizuje, z różnych względów: oszczędności, braku czasu, niewiedzy, a nawet ignorancji. Szczególnie młodzi przedsiębiorcy uważają, że na początku prowadzenia działalności kwestie prawne są w stanie prowadzić we własnym zakresie. Gdy jednak pojawia się inwestor skłonny dokonać wejścia kapitałowego do spółki, zazwyczaj przeprowadza się badanie Legal Due Diligence, mające na celu identyfikację i ocenę sytuacji prawnej danego podmiotu. Niektórzy przedsiębiorcy dopiero wtedy uświadamiają sobie, jak wiele elementów w ich działalności, zostało zaniedbanych.

Dlaczego i w jakim celu przeprowadza się badanie Legal Due Diligence?

Najczęściej, powodem dla którego spółka zostaje poddana audytowi jest planowane nabycie jej udziałów/akcji przez inny podmiot, bądź fuzja przedsiębiorstw. Inwestor musi znać sytuację spółki przed podjęciem decyzji o transakcji (closing), dlatego też regułą jest, że due diligence przeprowadza się na jednym z etapów negocjacji. W przypadku startupów bardzo często już po ustaleniu podstawowych warunków inwestycji i podpisaniu termsheet, w którym jednym z warunków zawieszających jest właśnie satysfakcjonujący wynik Due DiligenceAby lepiej zrozumieć mechanizm tego procesu, wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której inwestor zamierza dokonać zakupu udziałów/akcji spółki, po to by ją dofinansować w celu rozwoju przedsięwzięcia. Żaden potencjalny inwestor nie włoży jednak gotówki w projekt, którego sytuacja prawna nie jest mu znana. Zanim zdecyduje się on na wejście kapitałowe, konieczne będzie przeprowadzenie gruntownej analizy wszelkich dokumentów. Należy bowiem pamiętać, że dla inwestora, już samo wejście do spółki wiąże się z dużym ryzykiem biznesowym. Naturalne jest zatem, że zanim podejmie on decyzję o sfinalizowaniu transakcji, konieczne będzie przeprowadzenie audytu.

Czego dotyczy badanie?

Każda czynność podjęta przez spółkę obarczona jest ryzykiem, dlatego też Legal Due Diligence musi być kompleksowe. Zakres tego typu badania obejmuje w zasadzie całość dokumentacji spółki – wszelkie umowy, uchwały organów spółki, kwestie pracownicze, decyzje administracyjne, patenty, własność intelektualną (i wiele innych elementów). Warto zadbać o to, aby przed przystąpieniem do badania, audytor i badana spółka potwierdziły zakres udostępnianych danych w formie kwestionariusza, w którym w sposób konkretny, wskazane zostaną rodzaje dokumentów niezbędnych do przeprowadzenia audytu. Niejednokrotnie konieczne może okazać się również sporządzenie przez badaną spółkę tzw. listu ujawniającego, w którym to opisane powinny być wszelkie nieprawidłowości dotyczące spraw wyliczonych w kwestionariuszu. Niekompletne lub nieprawdziwe dane zawarte w tym dokumencie mogą narazić badaną spółkę np. na zarzut złej wiary podczas audytu i negocjacji, co może odbić się niekorzystnie na całym procesie przedinwestycyjnym, a nawet prowadzić do wycofania się inwestora.

Odpowiedzialność badanej spółki

Za przygotowanie dokumentów, które zostaną poddane badaniu odpowiedzialna jest spółka, która poddawana jest audytowi. To jej pracownicy dostarczają audytorom kompletnej dokumentacji. W związku z tym niezwykle ważne jest, aby proces Due Diligence był przygotowany rzetelnie i z najwyższą starannością – audytor musi poinstruować pracowników jakich dokumentów i informacji potrzebuje, ale do pewnego stopnia musi również weryfikować dokładność samych pracowników. Zdarza się bowiem, że nie zdają sobie oni sprawy, jak istotny dokument czasami potrafią pominąć i nie dostarczyć audytorowi, uważając go za mało ważny albo nieaktualny. Pamiętać też należy, że przy finalizacji planowanej transakcji np. w umowie inwestycyjnej, founderzy będą musieli oświadczyć, że dokumenty udostępnione podczas badania były kompletne i prawdziwe. Takie oświadczenie składane jest zazwyczaj pod groźbą kary umownej, na wypadek, gdyby okazało się w przyszłości, że jakiś dokument nie został udostępniony lub został przerobiony. Tego typu kary umowne nie są niskie i zazwyczaj zabezpieczają odpowiednio interes inwestora, który dodatkowo uprawniony jest najczęściej do dochodzenia odszkodowania od founderów ponad kwotę kary umownej.

Podsumowanie

Warto od początku istnienia spółki (a nawet i wcześniej, kiedy pomysłodawcy podpisują dopiero swój pierwszy founders agreement) zadbać, aby wszystkie jej sprawy były prowadzone z należytą starannością. W sytuacji, gdy przed badaniem wyjdą na jaw jakiekolwiek nieprawidłowości warto poinformować o tym doradców przeprowadzających due diligence. W żadnym wypadku nie należy ukrywać czegokolwiek, co ma choćby marginalne (w mniemaniu strony badanej) znaczenie dla procesu. Wręcz przeciwnie, badana spółka oraz audytorzy powinni współpracować ze sobą w jak najszerszym zakresie, bowiem tylko wtedy udaje się w pełni osiągnąć zakładane cele badania.Jak się okazuje, warto na etapie zawierania jakichkolwiek umów, korzystać z pomocy prawników, bowiem w przyszłości, właśnie podczas badania Due Diligence, może okazać się, że nawet w najprostszej umowie może zostać zawarte postanowienie, które stanowi o jej nieważności albo może być podstawą do wysuwania roszczeń przez kontrahenta. Czasami takie sytuacje obniżają tylko cenę badanego podmiotu, ale zdarza się, że niedbałe prowadzenie działalności przez pomysłodawców to sygnał dla inwestora do wycofania się z podjęcia transakcji (jako zbyt ryzykownej). Warto więc zadbać o to, aby inwestor po otrzymaniu raportu z badania Legal Due Dilligence, nabrał pewności, że jego kapitał lokowany jest w działalność i zespół, który z należytą starannością o niego zadbają.

W LAWMORE rozpoczynając stała obsługę nowego klienta, zaczynamy od przeglądu stanu prawnegospółki. Nie ma wtedy jednak presji czasu i można to robić spokojnie i etapami. W zeszłym miesiącu wydarzyło się coś, co sprawiło, że zaczęłam wierzyć że founderzy i startupy zaczynają rozumieć problem – jeden ze startupów poprosił o przeprowadzenie u nich LDD na ich życzenie i koszt w związku z tym, że rozpoczynają rozmowy z inwestorami o drugiej rundzie i nie chcą by ich coś zaskoczyło. Bardzo dobre podejście.Paula Pul

prawo autorskie
Startupy

Founders Agreement - pierwsza umowa start-upu

Artykuł oryginalnie opublikowany na INNPoland 21.08.2015Na co dzień dużo współpracuję ze startupami – czy to przy obsłudze prawnej, przygotowywaniu dokumentów inwestycyjnych, czy samym pozyskiwaniu finansowania od inwestorów. Dzięki temu mam okazję obserwować pomysłodawców w różnych sytuacjach i na różnych etapach rozwoju ich biznesu. Wielu co-founderów zna się jeszcze z uczelni albo nawet podstawówki, inni przepracowali razem kilka lat w korporacji lub startupie, co wywołuje wzajemną ufność, a tym samym brak potrzeby formalizowania łączącej ich biznesowej relacji („w końcu znamy się nie od dzisiaj”). Nie oszukujmy się: wbrew pozorom zakładanie biznesu nie różni się wiele od małżeństwa. Na początku, wszyscy mają dobre intencje i wspólne cele, a już na pewno nikt nie myśli o separacji czy rozwodzie. Niestety, czekają nas w życiu różne sytuacje – dlatego planujmy i zakładajmy nawet najgorsze scenariusze, bo w innym wypadku „drobnostka z dzisiaj” może zagrozić w przyszłości nawet istnieniu Waszej firmy.

Founders’ agreement – co reguluje?

Founders’ agreement to relatywnie prosta umowa regulująca najważniejsze kwestie dotyczące uczestnictwa pomysłodawców w startupie. Na pewno nie będzie łatwo ustalić szczegółowe warunki współpracy, a co więcej, spisać je na kartce papieru. Każdy, kto ma już za sobą doświadczenia z tym związane powie Wam, że podstawowe kwestie najlepiej uregulować już na samym początku wspólnej drogi biznesowej, a nie zacząć o nich myśleć np. dopiero w trakcie poszukiwania finansowania. Niestety, znam kilka przypadków, gdy właśnie to brak ustalonych warunków między co-founderami rozbił naprawdę dobre projekty.Nie ma żadnej ogólnie przyjętej reguły dotyczącej tego, co powinna zawierać taka umowa pomiędzy pomysłodawcami. Możecie w niej zawrzeć wszystko, co uznacie za istotne. W swoim artykule wybrałam i omówiłam pięć elementów, które, jak wynika z mojego doświadczenia, są najważniejsze.

1. Podział udziałów w projekcie

To jedna z najważniejszych kwestii do uregulowania w founders’ agreement. Rozmowa dotycząca podziału udziałów (oczywiście pre-money) powinna być przeprowadzona możliwie jak najwcześniej. Nie jest to łatwy temat, więc często pomysłodawcy (szczególnie niedoświadczeni), aby przejść przez niego w miarę gładko, dzielą się udziałami po równo. W niektórych przypadkach może i jest to uzasadnione, ale w większości nie. To z kolei w przyszłości wygeneruje problemy, bo na pewno część co-founderów będzie się czuła niedowartościowana, lub nawet wykorzystana. Bez ustalenia tak kluczowej kwestii nie ruszymy z projektem do przodu – w większości przypadków na tym tle ciągle będą jakieś konflikty i problemy (nawet podświadome).

2. Obowiązki i wkład każdego z founderów w projekt

W zależności od tego, na jakim etapie podpisujemy founders’ agreement, musimy w nim uregulować obowiązki pomysłodawców i często też dotychczasowy wkład poszczególnych osób (przykładowo: stworzenie logotypu, strony www, opracowanie rozwiązań hardware’owych, ilość wniesionej gotówki). Możecie zapytać, dlaczego jest to tak istotne. Otóż, w dalszej perspektywie brak rozdzielenia obowiązków, a także uregulowania dotychczasowych wkładów (szczególnie w kontekście prawa własności intelektualnej, o czym dalej) może całkowicie zablokować Wasze dalsze działanie z projektem, a w najlepszym wypadku wygenerować problemy organizacyjne, które zatrzymają Waszą działalność w miejscu na kilka tygodni/miesięcy. Role pomysłodawców mogą zmieniać się w czasie, to oczywiste. Warto jednak na początku ustalić, kto odpowiada za rozwój technologiczny produktu, kto za finanse, a kto za zarządzanie itd. Pozwoli Wam to szybko oraz sprawnie działać i egzekwować odpowiedzialność za realizację wyznaczonych celów.

3. Proces decyzyjny

W founders’ agreement powinny zostać uregulowane kwestie dotyczące podejmowania decyzji, w tym tych kluczowych. Kilka razy słyszałam, że startup jest trochę jak rodzina albo grupa przyjaciół, więc decyzje powinny być podejmowane wspólnie, a wszyscy pomysłodawcy mają równe głosy. Niestety – taki system nie sprawdza się w praktyce, a w dłuższej perspektywie czasu prowadzi do frustracji poszczególnych członków zespołu i ogólnego chaosu. Oczywiście nie sugeruję, że jedyną słuszną metodą podejmowania decyzji jest ich narzucanie przez jednego z co-founderów, ale musicie ustalić jakieś zasady. Zacznijcie od tego, kto podejmuje proste (codzienne) decyzje, a jakie powinny być poddawane pod głosowanie. Jeśli w zespole macie parzystą liczbę członków, ustalcie np. który z Was będzie miał głos decydujący. Koniecznie ustalcie też sobie jakie wartości (cele) są dla Was kluczowe przy rozwoju projektu i które zawsze muszą być uwzględniane przy podejmowaniu kluczowych decyzji. To bardzo ważne: startup może mieć kilku co-founderów, ale nie kilku co-CEO.

4. Vesting

Vesting jest stosowany nie tylko w umowach inwestycyjnych, jak najbardziej można zastosować go również w founders’ agreement (jednak w nieco uproszczonej w formie). Czym jest vesting możecie przeczytać w moim wcześniejszym artykule TUTAJ. Dlaczego warto uregulować kwestie związane z vestingiem na tak wczesnym etapie projektu? Z bardzo prozaicznych powodów: o ile na początku działalności wszyscy mają zapał i energię do działania, to niestety zdarza się, że już po kilku miesiącach entuzjazm spada, szczególnie, jeśli rozmowy z inwestorami się przedłużają. Vesting zabezpieczy Was przed roszczeniami nieuczciwego co-foundera, który przestał się angażować w projekt, a będzie mimo wszystko oczekiwał profitów w związku z pozyskanym finansowaniem.

5. Kwestie dotyczące IP

Jako co-founderzy od początku pracy nad Waszym pomysłem wypracowujecie własność intelektualną, która będzie istotnym kapitałem przyszłej firmy. Czy to w postaci know-how, czy bardziej namacalnych elementów jak identyfikacja wizualna, rozwiązania hardwarowe, aplikacje mobilne itd. To wszystko składa się na produkt, który będziecie chcieli później zaprezentować inwestorowi i ostatecznie pozyskać finansowanie na jego rozwój. Jeżeli nie uregulujecie dokładnie kwestii związanych z IP, to możecie zaprzepaścić miesiące Waszej pracy, a w najbardziej negatywnym scenariuszu, nawet zamknąć rozmowy z inwestorem (i to nie inwestycją). Poświęćcie więc tym kwestiom szczególną uwagę w Waszym founders’ agreement (szczególnie w kontekście zobowiązań pomysłodawców do przeniesienia majątkowych prawa autorskich do wypracowanych dzieł na spółkę).Sprawdź również:obsługa prawna startupów

A photo by Vladimir Kudinov. unsplash.com/photos/KBX9XHk266s
Startupy

LAWMORE doradcą TVN VENTURES przy inwestycji w Everytap

Z przyjemnością informujemy o pierwszej transakcji TVN Ventures. Firma LAWMORE kompleksowo doradzała przy procesie inwestycyjnym, zarówno w obszarze prawnym, jak i biznesowym.

TVN Ventures nabył 40% udziałów w startupie Everytap. Everytap otrzyma środki finansowe oraz medialne na potrzeby dalszego rozwoju spółki.

Everytap jest platformą łączącą w sobie technologię beaconów z aplikacją mobilną, dzięki której użytkownicy mogą otrzymywać kontekstowe wiadomości, oferty i nagrody podczas zakupów lub wizyt w takich miejscach, jak restauracje, sale koncertowe czy stadiony. Usługę Everytap uruchomiono w 2013 roku i jest już dostępna w 100 punktach Trójmiasta i ma ponad 10 tys. zarejestrowanych i aktywnych użytkowników.

TVN będzie jedynym inwestorem instytucjonalnym spółki, natomiast pozostała część udziałów pozostanie w rękach jej założycieli. Transakcja przewiduje, że udziałowcem przestanie być fundusz Black Pearls VC. Transakcja składa się inwestycji gotówkowej oraz media for equity (M4E).

Spółka Everytap rozpoczęła pracę nad aplikacją w 2013 roku, a ostatnie 12 miesięcy jej rozwoju wpierał fundusz zalążkowy Black Pearls, który miał w niej 16% udziałów wraz ze współfinansującą projekt PARP. Od początku strategicznie i finansowo w spółkę zaangażowany jest też Michał Jaskólski.

A photo by Crew. unsplash.com/photos/rCOWMC8qf8A
Startupy

Summer Entrepreneurship Training

Miło nam poinformować, że LAWMORE wzięło udział w Summer Entrepreneurship Training organizowanym przez ESTIEM (European Students of Industrial Engineering and Management) Business Booster. Nasza ekspertka od prawa własności intelektualnej – Aleksandra Maciejewicz, przeprowadziła wykład, podczas którego omówiła najważniejsze kwestie związane z ochroną własności intelektualnej przy zakładaniu swojego biznesu. Nasz wykład, oprócz przekazania podstawowej wiedzy z zakresu ochrony know-how, prawa autorskiego oraz praw wyłącznych własności przemysłowej, poruszał kwestie ważkości świadomego zarządzania kapitałem, jakim jest własność intelektualna. Rozmawialiśmy m.in. o doborze strategii ochrony (formalnej i nieformalnej) do formy produktu lub usługi czy wyższości know how nad patentem i odwrotnie. Całość wykładu opierała się na międzynarodowych case studies. Dzięki temu uczestnicy, którymi byli młodzi ludzie z Izraela, Rosji, Szwecji czy Włoch, łatwiej mogli przyswoić sobie omawiane zagadnienia.

ESTIEM to międzynarodowa organizacja zrzeszająca studentów kierunków technicznych oraz nauki o zarządzaniu. Działa w ponad 30 krajach i aktualnie w jej szeregach pozostaje 60.000 aktywnie działających studentów zorientowanych na naukę efektywnego łączenia wiedzy o technologii z praktycznymi umiejętnościami z zakresu zarządzania.Summer Entrepreneurship Training (SET) organizowany jest w ramach Business Booster.

W tym roku odbywa się on w trzech miastach – Stambule, Warszawie i Madrycie. Uczestnicy mają więc okazję czerpać wiedzę od ekspertów i mentorów z różnych krajów. Dzięki temu, oprócz „twardej” wiedzy w zakresie budowania startupów, mogą poznać różnice kulturowe wpływające na sposób postrzegania działalności biznesowej w poszczególnych krajach. Cieszymy się, że organizacje takie jak ESTIEM doceniają znaczenie edukacji w zakresie prawa własności intelektualnej. Każdy przedsiębiorca zajmujący się działalnością w branży technologicznej powinien być świadomy w jaki sposób funkcjonuje ochrona prawnoautorska oraz ochrona praw własności przemysłowej. Dlatego też, biorąc udział w wydarzeniach takich jak SET, czujemy wielką satysfakcję dzieląc się wiedzą z osobami, które wiedzę tę wykorzystają w sposób najbardziej produktywny

aspekty prawne a sklep internetowy
Startupy

Boost Your Business – lawmore we współpracy z Facebookiem

18 czerwca o godz. 15 w Reducie Banku Polskiego odbędzie się konferencja organizowana przez Facebook we współpracy z Krajową Izbę Gospodarczą. To pierwsze tego typu wydarzenie w Polsce! Wcześniej miały one miejsce tylko w USA, niedawno rozpoczęła się również edycja europejska (do tej pory wydarzenia odbyły się w Niemczech i Wielkiej Brytanii). Do udziału w polskiej edycji wybrane zostały 3 firmy.

Z badań wynika, że na Facebooku istnieje już ponad 40 milionów aktywnych stron prowadzonych przez małe i średnie przedsiębiorstwa. Jest nam niezmiernie miło, że spośród tych działających w Polsce, zostaliśmy wybrani do części „success stories” i wzięcia udziału w panelu dyskusyjnym, w którym zostaną zaprezentowane przykłady firm, które zdołały efektywnie wykorzystać potencjał cyfryzacji do rozwinięcia swojego biznesu.

W trakcie wydarzenia BYB odbędzie się również dyskusja z udziałem kluczowych decydentów z Polski i Europy (m.in. Helen Smyth, Michałem Boni, Tomaszem Husakiem, Michałem Olszewskim) o efektywnym otoczeniu gospodarczym i regulacyjnym, pozwalającym polskim firmom na maksymalne wykorzystanie cyfryzacji, zapewniającej innowacyjny rozwój i wzrost gospodarczy.

Wydarzenie zostało objęte patronatem honorowym Prezydent m.st. Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Program konferencji i rejestracja na wydarzenie dostępne są na stronie internetowej: https://fbboost.pl/.

startup growth hacking
Startupy
Własność Intelektualna i Prace B+R

XX Ogólnopolska Konferencja Informacja patentowa dla nauki i przemysłu – Narzędzia i strategia zarządzania innowacją

23 czerwca, w ramach Warsaw Innovation Days w Centrum Nauki Kopernik będziemy mieli przyjemność poprowadzić warsztat dot. wykorzystania praw wyłącznych w walce z nieuczciwą konkurencją. W czasie warsztatu zostanie przedstawiony zarys poszczególnych praw wyłącznych, czyli patentu, prawa ochronnego na wzór użytkowy, prawa ochronnego na znak towarowy i prawa z rejestracji wzoru przemysłowego. Głównym tematem spotkania będzie ich praktyczne przełożenie na codzienną działalność innowacyjnego przedsiębiorstwa. Na przykładach pokażemy, dlaczego warto zainwestować w rejestrację dóbr niematerialnych, aby sprawniej i skuteczniej zwalczać nieuczciwą konkurencję. Prowadząca spotkanie – Aleksandra Maciejewicz przedstawi kazusy międzynarodowe, zaproszeni zaś goście przekażą swoje własne, związane z tym, doświadczenia. Warsztat organizowany jest we współpracy z Urzędem Patentowym RP i Urzędem Miasta St. Warszawy.

Plan spotkania:

  1. Co konkretnie i w jakich przypadkach chroni patent, prawo ochronne na wzór użytkowy, prawo ochronne na znak towarowy lub prawo z rejestracji wzoru przemysłowego.
  2. Case studies wykorzystania praw wyłącznych w walce z nieuczciwą konkurencją – kazusy międzynarodowe.
  3. W jaki sposób prawa wyłączne pomagają w prowadzeniu firmy – przedstawienie doświadczeń zaproszonych gości.

Gośćmi panelu będą:

1. Krystyna Odolińska, projektantka biżuterii marki KOD;

2. Anna Migacz-Lesińska, właścicielka grupy Owee, do której należą marki Cargo, Owee oraz Mnishkha;

3. Marta Jurek, izzybike.eu.

Więcej informacji można znaleźć na stronie: http://www.uprp.pl/uprp/_gAllery/67/72/67723/program_konferencji.pdf

skyscraper
Venture Capital i Private Equity

lawmore doradcą Przeagencji przy procesie sprzedaży udziałów na rzecz Polska Press Grupa

Polska Press Grupa, wydawca gazet i serwisów internetowych o tematyce regionalnej, kupiła 100 % udziałów w agencji interaktywnej Przeagencja. Przeagencja działa na rynku od marca 2000 roku. Jej głównymi klientami są Grupa Żywiec, Abbott, Assus Polska, Wyborowa SA, Nestle i Provalliance Polska.Polska Press Grupa jest wydawcą 18 dzienników regionalnych, ponad 100 tygodników lokalnych oraz kilkudziesięciu internetowych serwisów kontentowych i ogłoszeniowych, jak również jest właścicielem ośmiu drukarni.Nasza firma doradzała agencji interaktywnej Przeagencja przy sprzedaży udziałów na rzecz Polska Press Grupa.

designer
Startupy

lawmore partnerem Intellectual Property Law School 2015

Zaprojektuj swoje wakacje i dołącz do Szkoły Prawa ELSA Poznań!

„Moda nie istnieje wyłącznie w ubiorach. Moda jest na niebie, na ulicy, moda to idee, sposób życia, wszystko to, co się dzieje.” ELSA Poznań zdecydowała się przemówić do studentów oraz adeptów prawa językiem mody i zorganizować drugą edycję Szkoły Prawa pod hasłem prawa mody, prawa nowych mediów, marketingu modowego, nowych technologii i kreowania wizerunku. Jesteśmy przekonani, że tego lata Poznań stanie się stolicą świata mody i źródłem niesamowitych inspiracji. Nie wahaj się ani chwili dłużej i zarezerwuj swój czas od 2 do 9 sierpnia 2015 na Szkołę Prawa ELSA Poznań.

Głównym celem letnich szkół prawa jest kształtowanie wśród młodych ludzi światopoglądów otwartych na współpracę międzynarodową. Minimalny czas trwania tego typu wydarzeń wynosi jeden tydzień. Nad najwyższą wartością merytoryczną letnich szkół prawa pieczę sprawują patroni merytoryczni. Tematy są na tyle obszerne, żeby pomieścić w sobie wiele zagadnień. Uczestnicy każdego dnia wysłuchują wykładów na określony temat, a potem biorą udział w warsztatach, panelach dyskusyjnych, szkoleniach które pozwalają w pełni zgłębić obrane przez nas zagadnienie. W trakcie tego typu zjazdów studenci z różnych państw mają okazję poznać nie tylko siebie ale i kulturę kraju w którym odbywa się projekt.

Szkoła Prawa jest projektem skierowanym do studentów i młodych adeptów prawa z całej Europy. Tematyka poznańskiej Szkoły Prawa będzie się skupiała na prawie własności intelektualnej w kontekście prawa mody i prawa nowych mediów. W programie przewidziano prelekcję dotyczącą m.in. mody w Internecie, nowych technologii wobec mody, prawa autorskiego, zarządzaniu w sektorach mody, kryptoreklamy, rejestracji znaków towarowych. Otrzymaliśmy już m.in. Patronat Honorowy Ministra Gospodarki oraz Patronat Medialny m.in. Lawmore, Fashion-Law-Business, Marketingu Modowego, Akademii Soft Skills dla Prawników. Zajęcia będą podzielone na część teoretyczną i część praktyczną. Prelegenci to teoretycy prawa i specjaliści z zakresu prawa własności intelektualnej. Nadzór i opiekę merytoryczną nad projektem sprawuje Kadra naukowa Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Szkoła Prawa to nie tylko wykłady, to poznawanie nowych kultur - dzielenie się doświadczeniami, historią Państwa, historią miasta - dlatego w programie znajduje się bogaty program zwiedzania i program socjalny.

ELSA, czyli The European Law Students' Association, to największa niezarobkowa, niepolityczna organizacja zrzeszająca studentów prawa i młodych prawników z 43 krajów w Europie. W samej Polsce działamy w 16 miastach, na Wydziałach Prawa i Administracji, szerząc idee sprawiedliwego świata i wzajemnego szacunku.

Więcej informacji na portalu Facebook oraz na stronie internetowej projektu.

prawo autorskie
Branża Kreatywna
News
Własność Intelektualna i Prace B+R

Prawo w modzie [best of fb]

Spór: Victoria’s Secret i Thomas Pink

Sprawa zaczęła się, w 2013 r., kiedy Thomas Pink, marka luksusowych koszul należąca do LVMH, pozwała linię Victoria’s Secret – Pink. Po długiej batalii, sprawa zakończyła się z korzyścią dla tych pierwszych. Pełnomocnicy Thomas Pink wykazali, że nazwa linii przeznaczonej dla masowego konsumenta, szkodzi wyrafinowanej marce, jaką jest LVMH. Argumentowali, że Victoria's Secret reklamuje swoje produkty jako "seksowne", podczas gdy towary Thomas Pink są luksusowe. The High Court w Londynie orzekł, że linia Pink narusza prawa do znaku towarowego należącego do Thomas Pink, w tym przez degradację marki LVMH. Kojarzenie przez konsumentów luksusowych koszul z bielizną powoduje "uszczerbek na reputacji" marki Thomas Pink.Marki do czasu batalii sądowej koegzystowały na rynku przez wiele lat. Przypomnijmy, że w odpowiedzi na pozew w UK, Victoria's Secret złożyła pozew w Nowym Jorku, a Thomas Pink zapowiedział wytoczenie podobnych spraw m.in. w Hong Kongu i Brazylii.

Chiny nadal są głównym źródłem podróbek

Komisja Europejska opublikowała swój doroczny raport na temat egzekwowania praw własności intelektualnej. Statystyki wykazały m.in.:

  • spadek wartości i ilości zatrzymanych towarów (kolejno o 14% i 10%). Najwięcej zatrzymano odzieży i leków, ale już pod względem wartości produktów to podrobione zegarki i okulary wiodły prym;
  • Chiny wciąż są głównym źródłem sfałszowanych towarów – zatrzymane w UE podróbki w 66% pochodzą właśnie z Chin. Następny jest Hong Kong (13%) i Grecja (6%);
  • Wzrosła aktywność posiadaczy praw w sprawie podróbek – zanotowano 13% wzrost liczby złożonych wniosków do UE Customs Enforcement;
  • Szybko rośnie liczba zatrzymanych towarów przybywających do Europy pocztą, ale nadal to droga morska jest głównym środkiem transportu (ok. 63% wszystkich zatrzymań);
  • Wielka Brytania i Niemcy są najlepszymi egzekutorami, jeżeli chodzi o ilość zatrzymań – prawie połowa przypadków to ich dzieło (za około 24% zatrzymań odpowiada każde z tych państw). Z kolei Włochy i Hiszpania prowadzą pod względem ilości zatrzymanych artykułów (kolejno 14% i 10% wszystkich zatrzymanych towarów).

Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tych statystyk? Pierwszy i najważniejszy: zaostrza się walka posiadaczy praw i organów celnych UE z handlem podróbkami. Biorąc pod uwagę niedawne orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i wnioski legislacyjne UE, ta tendencja będzie nadal postępować.

Crying Chanel

Crying CHANEL – to chyba jeden z najbardziej znanych przykładów tzw. logo parody, które ostatnimi czasy zawładnęło światem mody. Legalność logo parody to temat bumerang - wiele osób widząc kolejną przeróbkę znanej marki pyta się: czy to już? Czy to ten moment, kiedy znana i renomowana marka zrobi porządek z wykorzystującymi jej renomę parodystami?Ten moment na pewno nadszedł dla firmy, która sprowadzała torebki z Chin. Torby też były bardzo podobne do klasycznych Chanel East West Flap bag - jednak w miejscu zapięcia z oryginalnym logo, znajdowało się właśnie ‘Crying Chanel’. Spawa toczyła się od 2012 r. i rzeczywiście, na początku sąd okręgowy uznał oskarżonego niewinnym, wskazując m.in., że tak oznakowany produkt nie wprowadza klientów w konfuzję. Jednak sąd apelacyjny argument dot. wolności parodii uznał za niewystarczający i skazał oskarżonego na 6 m-cy pozbawienia wolności. Sędzia podniósł fakt (który wg nas dotyczy większości mało pomysłowych przypadków logo parody), że takie działanie jest zwykłym wykorzystywanie reputacji marki.

Znaki towarowe LV unieważnione!

Louis Vuitton nie ma ostatnio szczęścia do znaków towarowych. Chodzi nam tutaj głównie o dwa istotne z punktu widzenia rozpoznawalności marki znaki towarowe: zarejestrowany w 1996 r. (słynna brązowo-beżowej szachownicy) oraz zarejestrowany w 2008 r. (ta sama szachownica, ale w czarno-szarym kolorze). Oba znaki zastrzeżone były dla wyrobów skórzanych. Europejski Trybunał unieważnił niestety oba znaki towarowe po ich zaskarżeniu przez niemiecką firmę Nanu-Nana, która skutecznie podniosła w swoim sprzeciwie argument, że przedmiotowym znakom Louis Vuitton brakuje zdolności odróżniającej w krajach UE. Sprawa ciągnęła się od 2009 r. Louis Vuitton na wiele sposobów próbował udowodnić zdolność odróżniającą swoich szachownic, jednak ostatecznie przegrał. Czy na ulicach pojawi się jeszcze więcej „szczęśliwych” posiadaczek kultowych toreb LV?

Czy elementy ozdobne w obuwiu podlegają reklamacji – decyzja UOKiK w sprawie Bata Polska

Firma w swoich zasadach użytkowania i konserwacji obuwia zamieszczała do tej pory informację, że produkty z elementami ozdobnymi w postaci cekinów, koralików itp. nie podlegają reklamacji z tytułu ich ścierania, zgubienia lub uszkodzenia oraz że elementy ozdobne nie mają wpływu na jakość użytkowanego produktu. Jednak zdaniem Urzędu, żaden przedsiębiorca nie może odmówić przyjęcia reklamacji tylko z tego powodu, że uszkodzeniu uległ element ozdobny obuwia, a funkcjonalność buta nie zmieniła się. UOKiK nałożył na Bata Polska obowiązek umieszczenia przy kasach we wszystkich sklepach oświadczenia informującego o tym, że reklamacji podlegają również elementy ozdobne obuwia. Ogłoszenie powinno znajdować się w sklepach do listopada 2016 r. Decyzja nie jest prawomocna, przedsiębiorca może odwołać się do sądu.

projektowanie
Własność Intelektualna i Prace B+R

Print pod ochroną

Jedni zachwycają się dresowym total look marki Risk made in Warsaw, inni gustują w ciuchach z linii Trend Print Clash od River Island albo z najnowszej kolekcji Mary Katrantzou. Jeszcze inni te printy projektują. Jak zapewne się domyślacie, ten artykuł nie będzie traktował o tak popularnych na polskich ulicach, zdjęciach kotów, chmur i kosmosu nadrukowanych całościowo na bluzę czy t-shirt, tylko o konkretnym pattern-design oraz o princie jako dochodowej domenie wzornictwa przemysłowego.

Jeżeli zaczęliście czytać ten artykuł z myślą o tym, że dowiecie się czym jest utwór, wzór przemysłowy, znak towarowy itd., musicie uzbroić się w cierpliwość do publikacji następnego artykułu. Tym razem spójrzmy na prawo własności intelektualnej z innej perspektywy. Moda to sezonowość. Niektóre printy to must-have sezonu wiosna-lato 2015 inne nigdy nie wychodzą z mody, jak kratka Burberry. Przy czym z roku na rok konkurencyjność i dynamika zmian na rynku odzieżowo-tekstylnym wciąż wzrasta. Niektóre marki (jak wspomniana wyżej Mary) są od razu kojarzone i budują swoją atrakcyjność na printach, u innej marki wprowadzenie printu to fenomen nagłaśniany na skalę światową. Wartościowy, silny rynkowo print jest jednym z najbardziej komercyjnych przedmiotów praw własności intelektualnej, gdyż ich majątkowy charakter umożliwia zyskowny obrót takimi prawami. Przykładowo, licencja na wyjątkowy, ale i rozpoznawalny print może być udzielana przeróżnym podmiotom: producentom tapet, zastawów stołowych, samochodów czy nawet ubranek dla psów, a miesięczny zysk z takiej licencji jest często niebagatelnie wysoki.

Ochrona printu może być formalna i nieformalna. Formalna to oczywiście rejestracja wzoru przemysłowego albo rejestracja wzoru jako znaku towarowego, w krajowym Urzędzie Patentowym, rejestracja „na Unię Europejską” czy rejestracja międzynarodowa. W rezultacie rejestracji wzoru przemysłowego czy znaku towarowego projektant (albo dom mody) nabywa prawo wyłączne korzystania ze wzoru/znaku w sposób zarobkowy lub zawodowy na terytorium objętym rejestracją. Jest to kosztowna, ale relatywnie pewna ochrona. Zaletą jest również możliwość ochrony kilku odmian wzorów w ramach jednego zgłoszenia wzoru przemysłowego.

Z kolei ochrona nieformalna powstaje na trzy sposoby – (1) poprzez ustalenie printu jako utworu w jakiejkolwiek postaci, (2) poprzez ujawnienie nowego wzoru na rynku, (3) poprzez sprzedaż produktów ze wzorem. Przy pierwszej opcji print staje się przedmiotem ochrony prawnoautorskiej. Przy drugiej, właścicielowi wzoru przysługuje ochrona jako tzw. niezarejestrowanego wzoru wspólnotowego. Otóż wzory przemysłowe upublicznione na terenie UE i spełniające przesłanki nowości i indywidualności są automatycznie chronione przez 3 lata od dnia pierwszego udostępnienia, jednakże wyłącznie przed kopiowaniem (czyli brak jest ochrony przez wzorami podobnymi). Z tego też powodu generalnie uznaje się, iż jest to ochrona przeznaczona dla produktów o krótkotrwałej żywotności rynkowej, zależnych od sezonowości mody i jej zmieniających się trendów.

Trzecia opcja wywodzi się z ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwej konkurencji. W tym przypadku przede wszystkim należy brać pod uwagę czyn nieuczciwej konkurencji jakim jest naśladowanie gotowego produktu, polegające na tym, że za pomocą technicznych środków reprodukcji jest kopiowana zewnętrzna postać produktu (ale tylko jeżeli może wprowadzić klientów w błąd, co do tożsamości producenta lub produktu).

Na pewno główną zaletą ochrony nieformalnej jest jej automatyczne powstanie (ewentualnie po spełnieniu określonych przesłanek). Jednakże poważnym mankamentem jest trudność, a czasami wręcz niemożliwość udowodnienia, że to my jesteśmy twórcami danego printu albo, że nabyliśmy prawa do tego printu od jego twórcy. Oczywiście, istnieją sposoby na udokumentowanie faktu, kto jest podmiotem wskazanych praw, chociażby jego notyfikacja przed notariuszem przed wprowadzeniem wzoru na rynek. Jednakże jest to wciąż bardziej problematyczny argument niż świadectwo rejestracji wzoru przemysłowego.

Konkluzja wydaje się być prosta. Jeżeli chcemy budować legendę naszego printu, jak to robi np. Hermes, inwestujmy w rejestrację, a przy tym stosujmy strategię budowania więzi klienta z firmą, istniejącą bez względu na aktualne trendy i indywidualne gusty. Jeżeli zaś przewidujemy jedynie produkcję sezonową albo eksperymentalną (np. w celu przyciągniecie uwagi do marki, którą wszyscy kojarzą wyłącznie z monochromatycznym basiciem), skoncentrujmy się na ochronie nieformalnej printu.

mc
News

Absurdalne procesy sądowe

Czy na poparzeniu się kawą można zarobić? ;) Na pewno w USA, które są przodownikiem, jeśli chodzi o ilość absurdalnych procesów – podobno rocznie kosztują one przeciętną amerykańską rodzinę ok. 3.380 $ Dobrym przykładem tego zjawiska jest historia Pani Stelli Liebeck, która w 1994roku pozwała sieć restauracji McDonalds za poparzenie się zbyt gorącą kawą. To nie żart. O co dokładnie chodzi? Pani Stella kupiła kawę na wynos, a kiedy chciała ją posłodzić rozlała kawę na nogi. Kawa była tak gorąca, że kobieta doznała poważnych poparzeń (6% ciała -oparzenia 3 stopnia oraz lżejsze obejmujące 16% skóry), w związku z czym spędziła 8 dni w szpitalu, a jej całkowite leczenie trwało 2 lata i wymagało kilku przeszczepów skóry.Pani Liebeck zażądała 20.000 $ na pokrycie kosztów leczenia i utraconych zarobków. McDonald’s zaproponował jej jednak jedynie 800 $, sprawa trafiła więc do sądu, a poszkodowana staruszka zażądała odszkodowania w wysokości 3 mln $ !

Dwa lata po zdarzeniu, ława przysięgłych uznała, że Pani Liebeck przyczyniła się jednak częściowo do powstania szkody i odpowiednio zmniejszyła odszkodowanie do kwoty ok. 1.35mln$. Co ciekawe, na kubku z kawą znajdowała się informacja, że kawa jest gorąca, ale ława przysięgłych uznała, że napis nie był wystarczająco duży ;) Sędzia ostatecznie obniżył tę kwotę do ok. 600.000 $, ale i tak doszło do zawarcia pozasądowej ugody pomiędzy stronami. Pani Liebeck została po tym ochrzczona matką chrzestną niepoważnych powództw, a jej imieniem nazwano doroczne nagrody przyznawane przez fundację satyryka Randy'ego Cassinghama ;)

developer
Branża Kreatywna

Odstąpienie w części od umowy zawartej na odległość

O odstąpieniu od umowy zawartej na odległość napisano już wiele – kiedy można, kiedy nie można, jaki jest termin i jaki koszt. Co do tych kwestii nie ma wątpliwości. Chcielibyśmy dzisiaj jednak poruszyć temat, który wydaje się, że zaczyna nastręczać coraz więcej problemów, zarówno dla sprzedawców, jak i samych konsumentów.Chodzi o sytuację, gdy konsument odstępuje od umowy zawartej na odległość, ale tylko w części (przykładowo: z zamówionych 4 produktów odsyła 2), przy czym cena dostawy jaką oferuje sprzedawca jest taka sama, niezależnie od tego, ile produktów zamówi kupujący. Jak w takiej sytuacji wygląda kwestia zwrotu kosztów dostawy? Czy sprzedawca powinien zwrócić całość kosztów, czy proporcjonalnie (w tym przypadku połowę)? A może w ogóle nie powinien zwracać kosztu dostawy, bo konsument odstępuje tylko od części umowy?Niestety, ta kwestia nie została ujęta wprost w przepisach i nie ma jednoznacznego rozwiązania. Przepis art. 32 ust. 1 ustawy o prawach konsumenta stanowi, że przedsiębiorca ma obowiązek niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie 14 dni od dnia otrzymania oświadczenia konsumenta o odstąpieniu od umowy, zwrócić konsumentowi wszystkie dokonane przez niego płatności, w tym koszty dostarczenia rzeczy.Biorąc pod uwagę wykładnię celowościową tego przepisu dochodzimy do wniosku, że jego obowiązywanie wynika z ryzyka jakie ponosi konsument zawierając umowę na odległość – klient nie może się zapoznać z towarem, istnieje duże prawdopodobieństwo, ze towar będzie wyglądał inaczej niż na zdjęciach, nie będzie odpowiadał przeznaczeniu dla którego klient go kupił itd. Ryzyko ekonomiczne konsumenta jest tu więc o wiele większe niż ryzyko przedsiębiorcy. W ten sposób dochodzimy do wniosku, że konsument nie powinien być obciążany kosztami związanymi z takimi transakcjami, gdy rezygnuje z zakupu.Co jednak w takiej sytuacji jak wskazaliśmy na wstępie (konsument dokonuje zakupu kilku towarów i rezygnuje tylko z połowy)? Ryzyko konsumenta i sprzedawcy wyrównuje się. Może wręcz dojść do sytuacji, że konsument odstępując tylko w części od umowy uzyska korzyść w postaci darmowej dostawy. Wydaje się, że w takim wypadku zwracanie kosztów dostawy byłoby nadużyciem prawa podmiotowego (zgodnie z art. 5 Kodeksu Cywilnego).Jednakże biorąc pod uwagę aktywność UOKiK może się okazać, że kompromisowe wyjście, tj. zwracanie ceny dostawy proporcjonalnie jest rozwiązaniem bezpieczniejszym. My czekamy z niecierpliwością na orzeczenie sądu w tej sprawie.

prawo autorskie
Branża Kreatywna

Return of the Sith – czyli Stowarzyszenia kontratakują?

Właściciele wielu sklepów internetowych, w tym co najmniej kilku naszych klientów, dostaje znów ostatnio maile od różnych „stowarzyszeń ochrony konsumentów” straszące szarańczą, gradobiciem i innymi plagami, a w szczególności „kosztownymi pozwami”, jeśli nie poprawią swojego regulaminu.Kilka ciekawostek z tych maili:• Różne stowarzyszenia wysyłają maile o prawie identycznej treści,• Podpisane pod nimi osoby zwykle albo nie istnieją, albo jeśli istnieją i nawet są prawnikami – nie mają żadnego związku z tymi stowarzyszeniami,• W mailach jako podstawa prawna podawane są nieobowiązujące już przepisy, a te właściwe, aktualne – w ogóle nie są wzmiankowane,• Maile zawierają linki do firm/serwisów gdzie można taki super regulamin kupić, oczywiście linki podane są „bezinteresownie”. Sprawdziliśmy cześć z tych „ofert” – często na samych tych stronach nie ma regulaminów lub są one nieprawidłowe. Zwykle chodzi o promocje najtańszej z nich.• Same maile zawierają błędy stylistyczne, ortograficzne, nie precyzują rzekomych naruszeń, nie mają adresata.Podsumowując – to zwykły SCAM. Jeśli dostaliście taki mail, a wiecie, że macie dobry regulamin – nie wpadajcie w panikę. Dajcie nam znać – kolekcjonujemy takie kwiatki i już zaczęliśmy działania przeciw takim praktykom.Poniżej przykład takiego maila, ale możecie też się spotkać z wieloma jego odmianami.

A photo by Vladimir Kudinov. unsplash.com/photos/KBX9XHk266s
Branża Kreatywna
Dane Osobowe

Czy nadal muszę rejestrować zbiory danych osobowych?

Czyli o GIODO, ABI, nowych przepisach i o tym, jak sobie radzić z tym w praktyce.

Ustawa o ochronie danych osobowych obowiązuje od 1997 roku. Była od tego czasu kilka razy nowelizowana - jak choćby w 2011, kiedy to poszerzono znacznie kompetencje GIODO, włącznie z możliwością nakładania grzywny. 1 stycznia 2015 roku weszła w życie kolejna nowelizacja, w ramach pakietu zmian „deregulacyjnych” ustawy o ułatwieniu wykonywania działalności gospodarczej. Zmiany te dotyczą głównie rozszerzenia kompetencji Administratora Bezpieczeństwa Informacji oraz obowiązku rejestracji zbiorów danych osobowych, a także kwestii przekazywania danych osobowych za granicę.Jak to wygląda w praktyce? Co się realnie zmienia dla sklepu internetowego, serwisu SaaS, czy bloga z newsletterem? Co właściwie „zderegulowano”?Niestety wygląda na to, że dla zdecydowanej większości przedsiębiorców – NIC. Dla małych firm zatrudnianie i szkolenie ABI byłoby tylko dodatkowym kosztem, więc nadal muszą rejestrować zbiory w takim samym trybie. Duże organizacje z rozbudowaną strukturą ochrony danych osobowych też nie odczują pozytywnie zmian – zamiast zgłaszać każdy kolejny zbiór do GIODO, będą go rejestrowały we własnej ewidencji – ale tym razem musi to być rejestr jawny – dostępny dla każdego, podobnie jak rejestr GIODO.Jedocześnie rosną uprawnienia ABI powołanego w firmie. Dotychczas nie były one określone, ale od 1 stycznia zdefiniowane są nie tylko wymogi, jakie ABI musi spełniać (musi mieć wiedzę w zakresie ochrony danych osobowych, nie być karany za umyślne przestępstwo), ale też kompetencje i obowiązki – włącznie z przeprowadzaniem na wniosek GIODO kontroli zgodności przetwarzania danych z przepisami i przekazaniem jej wyników do GIODO. GIODO oczywiście nadal może taką kontrole przeprowadzić samo i można założyć, że zasoby uwolnione ze sprawdzania nowych wniosków rejestracyjnych (obecnie „kolejka” to prawie poł roku) mogą być na to skierowane.Co powinny więc teraz zrobić firmy i przedsiębiorcy? Wszystko zależy od tego, na jakim są etapie i co zrobiły do tej pory. Duże organizacje, które mają wdrożoną politykę ochrony danych osobowych poradzą sobie zapewne dobrze. Ale co z mniejszymi? Przeanalizujmy kilka wersji.Nowa firma lub nowy projekt w ramach którego będą zbierane i przetwarzane dane osobowe:

  • Przygotować projekt i procesy tak, aby zbieranie i przetwarzanie danych było zgodne z prawem. Obowiązki informacyjne, zgody, zapewniony dostęp do zmiany i poprawiania danych, przewidziany proces usunięcia lub anonimizacji danych na żądanie klienta. Znamy firmy, które w panice „łatały” system po pierwszym żądaniu usunięcia danych od klienta – czasami okazywało się to nietrywialne.
  • Wdrożyć procedury i dokumentacje ochrony danych osobowych. W szczególności Politykę Bezpieczeństwa Informacji i Instrukcję Zarządzania Systemem Informatycznym oraz niezbędne ewidencje: zbiorów, miejsc ich przechowywania, osób, które mają dostęp i upoważnienie tych osób.
  • Zadbać o umowy powierzenia przetwarzania danych osobowych. W przypadku sklepu internetowego koniecznie z firmą hostingową, operatorem newslettera lub systemu marketing automation, agregatora przesyłek kurierskich itp.
  • Podjąć decyzje: czy powołujemy ABI i będziemy prowadzić jawny rejestr zbiorów czy będziemy rejestrować zbiory w GIODO. W przypadku małych firm większość pozostanie przy tym drugim rozwiązaniu.

Kolejny przypadek to działające już przedsiębiorstwo, zbierające i przetwarzające dane osobowe, w którym wdrożona jest opisana powyżej dokumentacja, a zbiory danych są zgłoszone do GIODO. W tym przypadku wystarczy sama decyzja, czy powołujemy ABI. Jeśli nie – a zwykle tak zapewne będzie – wystarczą drobne modyfikacje istniejącej dokumentacji (PBI i IZSI oraz ewidencji) i możemy działać spokojnie dalej. Jeżeli mamy powołanego w strukturze ABI – mamy kilka miesięcy na to, aby zgłosić go do GIODO lub zrezygnować z takiego rozwiązania.A co z firmami, które mimo, że przetwarzają dane osobowe (i to czasami w dość szerokim zakresie), nie zarejestrowały zbiorów albo nawet i zarejestrowały, ale zignorowały całą resztę (bo tak „taniej”)? Trudno im radzić, żeby w końcu to poukładały – zwykle i tak działają z założeniem, że „na żadną kontrolę się nie załapią” - zapominając, że przecież wystarczy jeden zdenerwowany klient, aby skutecznie wytrącić taką firmę z błogiego stanu. Przy nowych przepisach sytuacja może się zmienić– o ile wcześniej taki zirytowany kolejnym niechcianym mailem klient nawet, jeśli pisał do GIODO lub UOKIK – to zanim coś się wydarzyło, mijało sporo czasu. Bardzo prawdopodobne, że teraz takie zgłoszenie w szybkim tempie zaowocuje zleceniem przeprowadzenia ABI kontroli i złożenia sprawozdania do GIODO. Zdecydowanie trzeba będzie znaczenie bardziej pochylić się nad tą kwestią.Z pozytywnych informacji – uproszcza się kwestia przekazywania danych osobowych do podmiotów w państwach trzecich, co może ułatwić korzystanie z części fajnych usług jak na przykład MailChimp. Obecnie używanie przez polski serwis MailChimpa jest w większości przypadków, jakie znam niezgodne z przepisami ;) Ale o tym w kolejnych artykułach.Wracając do tego, co firma, nawet mała (w szczególności jednoosobowa działalność) prowadząca sklep internetowy, hostowany na jakiejś platformie i zarządzany z jednego notebooka, musi zrobić - największym problemem pozostaje właśnie dokumentacja. Wymogi w tym zakresie są takie same, zarówno dla wielkich operatorów telekomunikacyjnych, jak i takich właśnie mikrofirm. W sieci można znaleźć kilka wzorów dokumentacji, ale zwykle są to długie i trudne do dostosowania w konkretnej sytuacji dokumenty. Łatwo też przegapić niektóre elementy, np. umowy powierzenia. Naszym klientom zwykle zalecamy przynajmniej podstawowe poukładanie kwestii ochrony danych, już na etapie tworzenia sklepu i przy okazji pisania regulaminu - wiele elementów można wtedy łatwiej i szybciej (a co za tym idzie – taniej) opracować.Twojej firmie też możemy pomóc - napisz do nas lub zadzwoń: giodo@lawmore.pl

uZYSV4nuQeyq64azfVIn_15130980706_64134efc6e_o
News

Podsumowanie 2014

Możemy powiedzieć Wam jedno - rok 2014 to był dobry dla lawmore rok. Nawet bardzo. Tak bardzo, że postanowiliśmy podzielić się z Wami jego krótkim podsumowaniem. Jednocześnie chcieliśmy podziękować, że byliście z nami, Wasz doping wiele dla nas znaczy.

Ci, którzy śledzą naszą działalności wiedzą, że pozyskaliśmy kilkudziesięciu nowych klientów, takich jak Ifinity, Paprocki&Brzozowski, Mustache, BaByliss, Booksy czy PLNY LALA. Cieszymy się, że możemy pracować z tak interesującymi ludźmi, którzy sami na koncie mają wiele sukcesów, także międzynarodowych.

Oprócz tego staraliśmy się cały czas aktywnie działać również na innych polach, zobaczcie sami:

LUTY:

  • Networkingownia: w ramach partnerstwa Creative Poland rozpoczęliśmy pracę nad nowym projektem o nazwie Networkingownia. Networkingownia to comiesięczne spotkania networkingowe organizowane przez kreatywnych dla kreatywnych. Każde ze spotkań to inny, ważny dla sektora temat – od finansowania, poprzez reklamę i marketing, po aspekty prawne działalności twórczej i biznesowej. Więcej przeczytacie tutaj: https://test.lawmore.thecamels.pl/pierwsze-spotkanie-networkingowni/
  • Łowcy Dizajnu: W lutym również rozpoczęliśmy współpracę z Łowcami Dizajnu, której efektem był cykl cotygodniowych postów „Prawy Czwartek”. Poprzez krótkie kazusy w formie pytanie-odpowiedź, edukowaliśmy designerów i projektantów, a także licznych obserwujących Łowców, w zakresie prawa autorskiego.

MARZEC:

KWIECIEŃ:

  • BOSS Festiwal, organizowany przez SF BCC: przeprowadziliśmy wykład pt. Zakładamy własny start-up, czyli kilka słów o doświadczeniach związanych z tworzeniem własnej marki, tajnikach sukcesu i błędach, których należy unikać. Więcej przeczytacie tutaj: https://test.lawmore.thecamels.pl/festiwal-boss/

MAJ:

CZERWIEC:

  • Dołączyliśmy do grona firm Lokalny Certyfikowany.
  • BIZAJN – Business & Design: przeprowadziliśmy wykład dot. prawa autorskiego dla designerów.
  • Marketing w Praktyce: publikacja artykułu pt. Ochrona prawna strony www https://test.lawmore.thecamels.pl/prawna-ochrona-strony-www/
  • Otworzyliśmy nowe biuro w centrum Warszawy.

LIPIEC:

SIERPIEŃ:

  • Dziennik Gazeta Prawna: publikacja artykułu o tytule: Dobra osobiste w przedsiębiorstwie

WRZESIEŃ:

PAŹDZIERNIK:

  • VIAMODA Szkoła Wyższa w Warszawie: od października oficjalnie zostaliśmy wykładowcami na dwóch kierunkach studiów dziennych i zaocznych oraz jednym na studiach podyplomowych.
  • VII Europejskie Forum Gospodarcze: wzięliśmy udział w panelu dyskusyjnym dotyczącym innowacyjnego handlu (zagadnienia: retailing, e-commerce, branża mody). Więcej przeczytacie tutaj: https://test.lawmore.thecamels.pl/vii-europejskie-forum-gospodarcze/
  • FashionPhilosophy Fashion Week Poland: w ramach szkoleń Let Them Know przeprowadziliśmy wykład pt. Jak finansować swój biznes? Skąd pozyskać kapitał? Jak przygotować siebie i swoją markę do rozmów z inwestorem? Więcej przeczytacie tutaj: https://test.lawmore.thecamels.pl/xi-edycja-fashionphilosophy-fashion-week-poland/
  • Centrum Przedsiębiorczości Smolna: przeprowadziliśmy szkolenie pt. Prawo dla startupów.

LISTOPAD:

  • CopyCamp 2014: na zaproszenie Creative Poland, mieliśmy swój wkład w warsztacie o tytule „Sektor kreatywny – pomysły są w cenie”. Więcej przeczytacie tutaj: https://test.lawmore.thecamels.pl/copycamp-2014/
  • Pierwszy Milion: Prawnicy dla kreatywnych – wywiad, w którym opowiedzieliśmy (w dużym skrócie) o początkach lawmore, o tym jak działamy oraz jakie mamy plany na najbliższą przyszłość.
  • VC Speed Dating: „szybkie randki” młodych przedsiębiorców z inwestorami - 20 projektów na różnym etapie rozwoju i po ostrej selekcji, spotkało się z 12 doświadczonymi i przenikliwymi przedstawicielami 7 różnych VC. Pierwsze wydarzenie powstało we współpracy z firmą Microsoft. Więcej przeczytacie tutaj: https://test.lawmore.thecamels.pl/podsumowanie-vc-speed-dating/

GRUDZIEŃ:

  • Radiowa Czwórka, audycja Plenair: udzieliliśmy wywiadu dot. tego jak działać w branży mody i na co uważać od strony zarówno prawnej, jak i biznesowej.
  • Zaczynamy projekt DIY w ramach współpracy z Mustache Warsaw.
  • Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej: przeprowadziliśmy szkolenie o nazwie „Prawo autorskie w administracji publicznej”.

To był ważny rok dla lawmore! Jesteśmy pewni, że nadchodzący rok 2015 będzie jeszcze lepszy. Mamy wiele pomysłów na naszą działalność, jeszcze więcej energii do pracy i na pewno konsekwentnie będziemy realizować wszystkie zamierzone cele!

aspekty prawne a sklep internetowy
Startupy

PODSUMOWANIE: VC SPEED DATING

Jak często, siedząc do późnych godzin nocnych i udoskonalając swój projekt, myśleliście o tym, jak bardzo chcielibyście przedstawić go inwestorowi?

28 listopada br, w warszawskiej Galerii Apteka Sztuki odbył się VC Speed Dating, czyli „szybkie randki” młodych przedsiębiorców z inwestorami. To nowa, cykliczna inicjatywa lawmore na polskiej scenie startupowej. Pierwsza edycja wydarzenia powstała we współpracy z firmą Microsoft. 20 projektów na różnym etapie rozwoju i po ostrej selekcji, spotkało się z 12 doświadczonymi i przenikliwymi przedstawicielami 7 różnych VC – to jednak wbrew temu, co nazwa sugeruje, nie mogły być lekkie i beztroskie randki. Za to był to prawdziwy sprawdzian zarówno dla młodych przedsiębiorców, jak i przedstawicieli VC.

Mateusz Machalski, DUCE: VC Speed Dating było świetną okazją do konfrontacji naszego projektu z doświadczonymi biznesowo inwestorami. Już samo przygotowanie do rozmów pomogło nam zwiększyć naszą świadomość oraz zwrócić uwagę na sprawy nad którymi niewiele do tej pory się zastanawialiśmy. Same rozmowy natomiast podbudowały nas i zmobilizowały do dalszych wzmożonych działań.

Zasady były proste: 7 minut na pitch i q&a każdego startupu z każdym z VC indywidualnie. Jeżeli projekt zainteresował któregoś z inwestorów, został zaproszony na indywidualne negocjacje po zakończeniu eventu. Właśnie taki był cel VC Speed Dating – spotkania miały służyć wstępnej weryfikacji możliwości współpracy, a także skrócić drogę bezpośredniego kontaktu z inwestorem. Z kolei inwestorzy, wśród których byli przedstawiciele SpeedUp Group, WSI Capital, Protos VC, Experior Venture Fund, Innovation Nest, European Venture Investment Group, Polski Instytut Badań i Rozwoju - Bridge Alfa, mogli poznać inicjatywy, które przez osobisty kontakt nabrały nowych perspektyw (zarówno od dobrej, jak i złej strony).

Marcin Kurek, Protos Venture Capital: Świetnie zorganizowany event. Formuła VC Speed Dating sprawdziła się moim zdaniem bardzo dobrze. W kilka godzin w bardzo efektywny sposób poznaliśmy 20 nowych projektów. Chętnie będę brał udział w kolejnych edycjach.

Przedstawiciele VC rozmawiali w konwencji speed dating z pomysłodawcami i wykonawcami startupów: Elly, Flathunters, Datality, Mymeetingrooms, Fuero Games, Slank, Koala Motion, 4screens, wooloo, EventSide, Przedszkolowo, Duce, Gik, Modimodi, Isivi, Realdeal, Early logic, Demish, GET sense oraz Ewejściówki. Przedstawiciele tych 20 startupów spotkają się ponownie na początku 2015 r., tym razem ze specjalistami Microsoftu, którzy przeprowadzą szkolenia z zakresu CLOUD i MOBILE. Ale to nie koniec atrakcji - wszyscy, którzy zgłosili się do udziału w VC Speed Dating, otrzymali (bądź w najbliższym czasie otrzymają) dostęp do Microsoft BizSpark, który w trakcie eventu zaprezentował Maks Stempniewicz. Od Maksa dowiedzieliśmy się też sporo ciekawych rzeczy o wsparciu dla młodych przedsiębiorców, które oferuje Microsoft.

Łukasz Chojnowski, Entiwear Enterprsie Wearables: VC Speed Dating to świetna sprawa, i aż trudno uwierzyć że to Polska, a nie Dolina Krzemowa. Definitywnie polecam udział wszystkim chcącym wepchnąć swój projekt na "szybki tor".

Po zakończeniu pierwszej części wydarzenia, rozpoczęła się druga- panel dyskusyjny wraz z częścią open networking. W panelu dyskusyjnym, który poprowadził Michał Kulka z lawmore wzięli udział: Arkadiusz Regiec (Beesfund.com), Tomasz Mazuryk (FundingBox.com), Dariusz Pruc (Experior Venture Fund) oraz Dawid Wesołowski (European Venture Investment Group S.A.). Pytania Michała w pierwsze części rozmowy skupiły się na próbie uogólnienia kryteriów selekcji startupów w które fundusze inwestują bez względu na ich formułę, wielkość czy pochodzenie środków. Bardzo szybko wyklarował się podstawowy obszar - ZESPÓŁ. W dalszej części rozmowy poruszone zostały zagadnienia dot. funkcjonowania funduszy, zdiagnozowano kilka mitów dot. dotyczących procesu inwestycyjnego, a także można było więcej dowiedzieć się na temat Beesfundu i FundingBoxu.

Andrzej Szymkowiak, Demish: Udział w pierwszej edycji VC Speed Dating był znakomitą szansą na spotkanie z innymi przedsiębiorcami, wymianę doświadczeń, networking, ale też co najważniejsze krótkie, intensywne i rzeczowe rozmowy z przedstawicielami VC. Mimo że od spotkania minęło dopiero ok 2 tygodnie, to już dziś, z pełnym przekonaniem możemy powiedzieć, że spotkanie zaowocowało wieloma ważnymi, nowymi znajomościami oraz szczerą informacją zwrotną tak cenną na początkowym etapie rozwoju projektu Demish.com.

Po panelu rozpoczęła się część open networking, na którą zaproszeni zostali również przedstawiciele kolejnych 15 startupów, które mimo tego, iż nie zakwalifikowały się do networkingu w konwencji „szybkich randek”, były na tyle wartościowe, że po prostu musiały dostać szansę spotkania inwestorów. Po całym wyczerpującym dniu, PizzaPortal zadbała o uczestników VC Speed Dating i dostarczyła na miejsce wydarzenia duże ilości pizzy i innych przekąsek, co dodatkowo pozytywnie wpłynęło na atmosferę panującą w trakcie networkingu ;)

Łukasz Kulbacki, Datality: W VC Speed Dating chodzi nie tylko o kapitał, ale coś o wiele bardziej wartościowego: wiedzę, kontakty i motywację do dalszej pracy. Jest to niepowtarzalna okazja, aby w przyjemnej, bezstresowej atmosferze dialogu i współpracy poznać nie tylko najważniejszych graczy polskiego rynku VC, ale również obiecujących - jak Ty - przedsiębiorców. Polecam!

Kolejna relacja – już wkrótce, tym razem o projektach, które pozyskały fundusze dzięki VC Speed Dating.

fot. Andrzej Wieser

city skyscrapers
Własność Intelektualna i Prace B+R

Czyj to projekt? - wywiad dla Moda Forum

zegar
Startupy

startup GO : VC SPEED DATING

Chcesz pozyskać inwestora? Interesuje Cię rozwój Twojego startupu? Zgłoś się do udziału w VC SPEED DATING.

VC SPEED DATING to pierwsze tego typu wydarzenie dla branży startupowej w Polsce. Ma służyć przede wszystkim wstępnej weryfikacji możliwości współpracy między stronami, a co za tym idzie skrócić drogę bezpośredniego kontaktu z inwestorem.

Kiedy: 28 listopada 2014r.
Gdzie: Galeria Apteka Sztuki, Al. Wyzwolenia 3/5, Warszawa Cena: wydarzenie bezpłatne
Zapisy: https://test.lawmore.thecamels.pl/vc-speed-dating/

VC SPEED DATING daje możliwość spotkania się z inwestorami twarzą w twarz. Zasady są proste: 7 minut na pitch i q&a z każdym z VC indywidualnie. Jeżeli młodemu przedsiębiorcy uda się zainteresować któregoś z inwestorów, będzie miał okazję rozpocząć z nim indywidualne negocjacje po zakończeniu eventu.

7 minut ma pozwolić inwestorom dokonać wstępnej oceny projektów i zdecydować, czy warto rozmawiać dalej. Na spotkanie zaproszonych zostanie 20 startupów.

Fundusze, które będą obecne na VC Speed Dating to: SpeedUp IQbator, SpeedUp Investments, LMS Invest, SpeedUp Innovation, Winqbator, WinVentures, WSI Capital, Protos VC, Experior Venture Fund, Polski Instytut Badań i Rozwoju - Bridge Alfa.

Zgłoszenia przyjmowane są do 22 listopada do godz. 23.59. Przy rekrutacji startupów organizatorzy będą kierowali się wytycznymi otrzymanymi od zaproszonych VC.

Dodatkowo, wszystkie startupy, które pozytywnie przejdą proces rekrutacji otrzymają techniczne szkolenia ze specjalistami Microsoftu z zakresu CLOUD i MOBILE oraz dostęp do Microsoft BizSpark. Szkolenia odbędą się w biurze Microsoft i będą sprofilowane pod kątem każdego ze każdego startupów. Dokładna tematyka i termin szkolenia zostaną ustalone w trakcie wydarzenia.

Po zakończeniu części networkingowej, przewidywana jest również część otwarta: wykład i panel dyskusyjny z udziałem przedstawicieli funduszy inwestycyjnych, w trakcie których poruszone zostaną tematy związane m.in. z procesem inwestycyjnym – jak się do niego przygotować, jak wyglądają negocjacje z inwestorem, na co zwrócić uwagę.

Więcej info na stronie wydarzenia: https://www.facebook.com/events/1488250234780674/

Organizator wydarzenia: lawmore sp. z o.o.
Partner wydarzenia: Microsoft sp. z o.o.
Patron medialny: Urząd Miasta Stołecznego Warszawy

Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Lawmore represents bValue in the investment in CallPage

Confidential information in a startup

FORMS OF EMPLOYMENT IN A STARTUP

Investment in iTaxi—PLN 8 million from investors

LAWMORE represents Shoplo—an investment of PLN 3 million of the fund bValue

New shareholders in Brand24

|

Legal due diligence–what entrepreneurs should know on pre-investment company audit.

Founders Agreement–first startup’s agreement

LAWMORE as the advisor of TVN VENTURES in the investment in Everytap

Jak czytać umowę dotyczącą praw autorskich

MOST COMMON MISTAKES IN AGREEMENTS CONNECTED WITH COPYRIGHT

The right to idea

Skontaktuj się z nami

Biuro:
BROWARY WARSZAWSKIE
ul. Krochmalna 54 lokal 78 (piętro 6)
00-864 Warszawa

Bądź na bieżąco ze zmianami w prawie

Zapisz się do naszego newslettera

Dziękujemy!
Rejestracja przebiegła pomyślnie.
Ups...twój mail nie może być wysłany!