
Prowadząc LDD (legal due diligence) projektów i spółek, często trafiam na jeden błąd, który nie wynika z nieuwagi, ale z niewiedzy. Co to takiego? Chodzi o wybór opisowej nazwy dla swojego projektu.
Wiem, że z marketingowej/sprzedażowej perspektywy, oznaczenia, które mówią odbiorcy, o jakim towarze lub usłudze jest ten znak, jest super. Kolejne ich zalety są odporne na rebranding, chronią przed typesquattingiem albo cybersquattingiem. Jeżeli jednak myślimy o rejestracji słownego znaku towarowego - jest to przysłowiowy strzał w kolano.
To takie oznaczenie, które składa się wyłącznie z elementów mogących służyć w obrocie do wskazania, w szczególności rodzaju towaru, jego pochodzenia, jakości, ilości, wartości, przeznaczenia, sposobu wytwarzania, składu, funkcji lub przydatności. Nie jest więc dobrym pomysłem wybieranie takich nazw: 'VITAMIN SHOT' dla np. preparatów witaminowych (klasa 5) czy napojów izotonicznych (klasa 32), 'MMF Multi Markets Fund' dla np. usług finansowych (klasa 36), 'CANNABIS' dla np. piwa (klasa 32) i napojów alkoholowych (klasa 33), 'BIOKNOWLEDGE' dla np. baz danych i oprogramowania (klasa 9).
Problemem są też znaki niedystynktywne (czyli takie, które nie mają wystarczającej zdolności odróżniającej), przykładowo: "METAVERSE DRINK’ czy ‘METAVERSE FOOD' (kl. 5, 29, 30, 32), ‘THE FUTURE IS PLANT-BASED’(kl. 5, 30 i 32), 'SMARTER SCHEDULING' (kl. 9), 'MEET ME' (kl. 9, 38 i 45).
Miejcie to na uwadze i nie popełniajcie tego błędu zakładając firmy i startując nowe projekty.